Ślimak tłumaczył,

że nie trzeba mieć tych wszystkich, wszystkich rzeczy. Wystarczy bezpieczne miejsce, gdzie można sobie spokojnie o nich pomarzyć.
Zebrane wokół istoty kiwały miejscami, na których miały osadzone oczy. Tylko chochlik nie kiwał.
— Ja już, kurwa, z wami nie mogę! Ślimak pierdoli od rzeczy, a wy, oczywiście, zadowoleni. Mądrze prawi. Jaki on, kurwa, oświecony. Może go spytajcie, gdzie ten mędrzec filozof był wczoraj po deszczu? Powiem wam, na chodniku był! Pan bezpieczne miejsce! I może go spytajcie, gdzie jest jego braciszek? Bo coś go z nami dziś nie widać. Wiecie dlaczego? Bo leży, kurwa, wdeptany w ten chodnik! Rozumiem, pełzniesz sobie łąką, porywa cię gawron i tłucze o kamień. Zdarza się. Życie. Ale wychodzić na chodnik, bo akurat padało? Tylko bez gadania, że dżdżownice też chodzą! One nawet nie mają oczu, skąd mają wiedzieć, że akurat chodnik? Można im nawet współczuć. Ale ty, Ślimak, naprawdę, spodziewałem się po tobie więcej!
Zebrane wokół istoty kiwały miejscami, na których miały osadzone oczy.