Solidnie natarłeś kleszcza masłem i zapomniałeś.

Rano kleszcza nie ma, ale są za to tłuste plamy na pościeli. Są w tak przedziwnych miejscach, że postanawiasz zrobić dochodzenie.
Przykładasz ugryzienie do każdej z plam. Kolejność stwierdzasz po sile plamy.
Po kilku minutach masz dosyć kompletną, burzliwą historię snu, którego nie pamiętasz.
Ale przecież nie musiałeś cały czas spać w łóżku. Dla pewności, rozglądasz się jeszcze po całej sypialni.
Pod biurkiem znajdujesz martwego kleszcza. Dla pewności, zgniatasz go jeszcze między dwoma paznokciami. Tłustawą miazgę wycierasz o prześcieradło. Chyba bezwiednie.