Spoglądając na karalucha,

piesek przekrzywił głowę i myślał.
Na pewno już był ktoś taki jak ja, kto chciał mieć tyle nóg co ten karaluch, albo jakiś pająk (nie ma sensu przesadzać i życzyć sobie nogi stonogi). Bo jeśli te dodatkowe nogi działałyby jak te cztery łapy co już mam (które działają dokładnie tak, jak reklamowano w piosence o czterech łapach), to bym je sobie używał na przemian jak delfiny półkule i nigdy bym się nie męczył (mózgu delfina nie chcę, lubię spać, ale nie ze zmęczenia, tylko z chęci). No, ale na pewno był już ktoś taki jak ja, nie ma opcji, żeby nie był, więc skoro do tej pory, w trakcie wszystkich swoich przygód, nie wywąchałem psa o wielu łapach, no to chyba jest to niemożliwe, albo nie działa tak, jak myślę. Trudno.
Piesek przestał myśleć i chwycił karalucha w zęby, po czym zgryzł i połknął w taki sposób, żeby nie poczuć smaku. Szanował wielonogość, ale to była jego podłoga.