Spoko, dżdżownicę można podzielić na pół i wyjdą dwie, ale jej iloraz inteligencji również podzieli się na dwa.
W przypadku dżdżownic nie ma to jakiegoś wielkiego znaczenia. Nie trzeba być szczególnie bystrym aby z powodzeniem jeść i wysrywać ziemię, czy też wychodzić na chodnik po deszczu. Każde dziecko to potrafi.
Tu zapewne czytelnik oddycha z ulgą, że tylko te niższe, durne gatunki da się w taki sposób rozmnożyć. Że my ludzie, jak wszystkie szanujące się istoty, po przecięciu na pół mamy wystarczająco przyzwoitości by umrzeć.
Bo niby to i prawda. Wielokrotnie sprawdzana empirycznie, zresztą.
— Kochanie, tak marzę o bliźniakach! Nasz Stefek na pewno czuje się taki samotny…
— No dobra, nie na darmo pracuję przecież w tajnej rządowej klinice.
Trudno stwierdzić, w przyszłości leczenie ciężkich urazów musi zawsze przebiegać w transparentnych zbiornikach pełnych jakiejś kolorowej cieczy. Ale tak samo było i tym razem.
— Pacz Stefek dżownica!
— Czymaj jom, lecem po nożyka!