Staruszka jest dosyć niska i ma słomiany kapelusz,
który (choć wcale nie jest stożkowy) sprawia, że przypomina Azjatkę.
— Potrzebujemy tu prawdziwych Azjatów, a nie skojarzeń z nimi! — szczeka zza ogrodzenia jakiś kundel.
W odpowiedzi, staruszka wyciąga ku niemu laskę, a ten z ochoczym warknięciem łapie za jej gumowy koniec.
Słychać szczęknięcie mechanizmu i pies na własnym gardle poznaje sens zwrotu „posmakuj mego ostrza”.
Krew zostaje wytarta poprzez zanurzenie w ziemi między płytami chodnikowymi. Ziemia o kępki trawy. Tym razem mechanizm klika, i staruszka idzie dalej.
— I co? Nawet go babcia nie zje? — drwi z bezpiecznej odległości balkonu wyrostek.