Szczeniaczek popierdzielał przez oceanarium.

Ktoś równie młody musiał mu źle zapiąć smycz. Albo może uciekł z poruszającej się i wydającej piski torebki, do której dla niepoznaki wkłada się szczeniaczki, bo przecież psów chyba nie wpuszczają do oceanarium a mamo proszę, bardzo chcę go wziąć, nikt nie zobaczy.
Szczeniaczek współczuł wszystkim zwierzętom za szkłem. Przecież one nigdy tego nie wypiją.
A gdy już pobiegał dużo i długo i szybko (tak że język wisiał mu pokaźnie z lewej strony pyszczka, z każdym podskokiem chlastając go pod brodę, w któreś oko, albo prawie w ucho), to im zazdrościł, bo w żadnym kącie oceanarium nie trzyma się misek z wodą.