Tak jak ciało składa się w iluś tam przeważających

procentach z wody, tak poduszka czy kołdra składają się głównie z powietrza. Objętościowo oczywiście.
Nie wiesz, czemu ci się to kojarzy z homeopatią. Ale może właśnie dlatego masz grypę.
W książce Virginii Woolf o podróży do Ameryki Południowej, dziewczyna dostaje gorączki i jest to tam naprawdę fajnie opisane z jej perspektywy. Tak fajnie, że naprawdę długo wydawało ci się, że ona jednak nie umrze.
Ty jednak jesteś w Europie i nie złapałeś swojej gorączki od nieprzegotowanej wody, czy spania w jednej chacie z drobiem. I czułbyś się głupio, chyba właśnie z tego powodu, gdybyś miał jeszcze raz wspomnieć o grypie. Więc wracasz do kołdry.
Ciało samo z siebie, przekazuje swoją powierzchnią sporo wody w pościel. Jest już jej tam chyba więcej niż powietrza. Masowo.