To jest jedna z tych łazienko-toalet, gdzie nie ma umywalki.
Wbrew własnej woli zaczynasz rozglądać za miejscem, gdzie umywalkę można by wcisnąć. Jak zawsze jednak, jest to niemożliwe bez zamiany wanny na prysznic, albo usunięcia pralki. Wzdychasz, po raz setny wyobrażając sobie PRLowskiego architekta gdy mówi: „Będą myć ręce w wannie”.
Na tym twój rytuał w takich miejscach się kończy.
Powstrzymujesz się przed wytarciem dłoni w losowy ręcznik. Zamiast tego, wycierasz je w ramiona koszulki, na skos.
Wychodzisz lekko uśmiechnięty. Nikt cię przecież nie spyta, czy ci się podobała łazienka. Nie będzie też oczekiwać, że powiesz coś sam z siebie.