Tym razem złośliwy wiatr zrzucił zarówno

laleczkę jak i księcia. Stłukli się jednak tak fortunnie, że ich głowy doturlały się do siebie. Dosłownie blady nosek w nosek.
Matylda sprzątała tam w piątki. Natrafiwszy na powyższą scenę, postanowiła na zawsze zachować powstały układ. Lecz biorąc pod uwagę jej poprzednie postanowienia „na zawsze”, można powziąć uzasadnione przekonanie, że zapomniane główki rychło spoczną na dnie jakiegoś śmietnika.
Aczkolwiek może być też tak, że Matylda, na którą niegdyś ogromny wpływ wywarły bajki o złych zakończeniach, nie ugnie się pod ciężarem swej osobowości i po raz pierwszy dokończy to czego się podjęła.
Na razie sprząta nucąc.