W indukowanym przypływie poczucia sprawczości,
opróżniłeś przystankową zawartość betonowego kosza. Sam kosz przemieściłeś o dobre kilka metrów.
Rano masz obtarte buty i trochę dłonie. Ciekawe skąd?
Tego samego rana, przystanek tymczasowo odwiedza praworządny młodzian z jednorazowym kubkiem kawy. Ponieważ środek komunikacji publicznej się spóźnia, udaje mu się wypić całą kawę siedząc na ławce.
Ale gdzie jest kosz? Rozgląda się wspomaganym przez potrójne espresso wzrokiem. Kosz leży bokiem, zawartość nosi ślady bycia smaganą wiatrami nocy.
Nie wiem jak wy, ale ja traktuję wyrzucenie czegoś do przewróconego kosza jak zwykłe śmiecenie - wyznaje mowa ciała młodzieńca.
Odczepia więc on wieczko z kubka, starannie dopija pozostałe krople i zgniata go pieczołowicie. Tak powstałą bryłę umieszcza w kieszeni. Akurat nadjeżdża autobus.
Kubek zajmuje teraz tak mało miejsca, że z łatwością zmieściłby się di aluminiowego mini kosza obecnego ongiś w pojazdach MZK. Ale to tylko opinia współpasażera mającego szczęście siedzieć z przodu i przy oknie.