W naczyniu żaloodpornym

dusisz lub pieczesz. Przypalasz. Jasne, kurwa, że nie jest hermetyczne. Nie stać Cię na lepsze.

Tamtego wolnego dnia wszyscy pojechali gdzieś tam, więc siedziałeś i gruszyłeś do pornoli aż dławiło się łącze. Ale szczerze mówiąc, to zwaliłeś może ze dwa razy. Przez resztę czasu coś tam czytałeś, zrobiłeś pranie, obiad i dwa zwykłe seriale. Grunt, że nie wyszedłeś z domu, co sobie potem przejaskrawiłeś.
— I to jest jedno z pańskich najbardziej winnych wspomnień? — pyta z powątpiewaniem przyjazny psycholog. — Bo wygląda zupełnie jak moje wczoraj!
— Ha, ha, ha — dodaje pomocnie.

Nie wiesz jak się tu znalazłeś, ale skwierczysz.