W walizce była wyspa.

Nie tropikalna, taka zwykła, niewielka, z piaskiem dookoła i krzakami na środku. Jeden namiot max i siku/kupę na zmianę, chyba, że się bardzo dobrze kumpluje. Chowając do walizki, trzeba było złożyć namiot, bo się nie chciała zmieścić. Nawet jak się na niej nocą zaczynało rozmawiać przy winie i poruszyło się zbyt wiele kwestii, to się potem przez jakiś czas nie chciała zmieścić.
Żartowaliście, sikając wspólnie, że na wyspie musi panować średniowiecze, bo późniejsze epoki są zbyt przestronne na walizkę. A większa walizka byłaby kłopotliwa w transporcie i, co gorsza, mogłaby zwracać niepotrzebną uwagę.
Może na zewnątrz też jest jeszcze tak naprawdę średniowiecze, zastanawialiście się, nadal sikając wspólnie.