Wchodzisz na niedziałające ruchome schody i przez pierwsze kilka kroków masz nieodpowiednią równowagę.
Ciekawe, ile razy byś musiał tak wchodzić i schodzić po zepsutych schodach by się uodpornić na to początkowe wrażenie, że powinno się być bardziej w ruchu niż się faktycznie jest.
I pewnie by wtedy wróciła dziecięca niepewność przed schodami, lekkie podekscytowanie przed każdą wizytą w domach centrum. I nie miałby cię kto wziąć na ręce.
— To tylko cztery, pięć szybkich kroków i się przystosowujesz.
— Wiem. Wiem też, że wiedziałbym z czym to porównać, ale zostawię to tak.