Widzisz, to jest tak jak ze śniegiem.

Może padać ze trzy dni i ledwo chrupie pod butem. Może też, choć nie często, w godzinę zrobić z pierwszego piętra parter. A czasem może padać tak bajecznie, że nabiera się nadziei na białe święta czy inne obchody, a on topi się w momencie zetknięcia z ziemią.
I nic nie pomogą prognozy pogody, zimowe wersje zaklinaczy deszczu, czy klątwy na nieadekwatność aury do pory roku. Więc jeśli naprawdę chcesz mieć pewność bieli, jedź sobie w góry, albo w inne niechybnie zimowo zimowe rejony. I gdy już nacieszysz się stokami czy odśnieżaniem, zapomnisz właściwie do czego ten rodzimy śnieg chciałeś porównywać.
Wracasz do siebie, zobligowany powtórzyć to w lato.