Więc zwierzyłeś się tak prewencyjnie,

bo miałeś przeczucie, że zacznie drąźyć jakiś wrażliwy temat. Zwierzyłeś się, a ona zaczęła analizę. Nawet nie analizę. Nazwałbyś to rozkminką, ale jesteś za stary.
Więc ona mówi i mówi, gryzie temat z kilku stron, ładnie i po kolei. Całkiem sensownie mówi — ocenia jakiś twój podrzędny równoległy proces, podczas gdy ten główny potakuje, mruczy i w precyzyjnych momentach oferuje dodatkowe wyjaśnienia lub zadaje pytania mające świadczyć, że słucha.
W końcu dobiega koniec i zdajesz się być tak samo wycieńczony jak gdyby został poruszony temat wrażliwy. Nie ma jak własne świetne strategie.
A gdy przychodzi ci za kilka dni zmierzyć się z tym z czego się zwierzyłeś, masz ogromną łatwość w załatwieniu całej sprawy.
Jesteś całkiem niezły, uznajesz. Podrzędny proces równoległy wzdycha.