Z powodu jakiegoś wypadku

ta kałuża nie była z wody, a z farby. Samochody wjeżdżały w nią i nazajutrz na chodniku oczom przechodniów ukazał się wychlapany Ozyrys.
Naprawdę starano się, by to nie był Ozyrys. Jeszcze tego samego ranka parafianie próbowali przemalować go na Chrystusa, a gdy to zawiodło, na JP2 czy jakiegoś świętego. Inne farby nie imały się jednak chodnika, i po chwili (bo cały czas lało) znów widać było Ozyrysa, jak z Wikipedii wyciętego.
Nie wiadomo więc dokładnie hak przez blogi, potem wszelakie serwisy informacyjne przetoczyła się sensacyjna informacja, że w Otwocku wychlapał się Mahomet.
Już nawet jechał TVN i Polsat, ale do tego czasu rozwalono chodnik. W drobny, drobniutki mak. Nawet nie było czego zbierać na pamiątkę.