Zanim udaje ci się zasnąć, przychodzą niezapowiedziani goście.

Gdybyś spał, miałbyś przynajmniej jakąś wymówkę. Bez niej, coraz bardziej rozbudzony, zdajesz się sobie naprawdę mało interesujący.
Nie tłumaczy to gości. Ich przyjazne spojrzenia będą jeszcze trochę pachnieć płynem do płukania ust. Potem staną się raczej pobłażliwe, o konsystencji zbyt długo nie przełykanej śliny. Szum ich pytań zaswędzi cię o pośpiesznie naciągniętą pidżamę.
Będziesz się drapał. Drapał w miejsca. Drapał się się mimo.
Czasem, rankiem nie ma po czymś już śladu. Nie ziewasz.