Zgodnie z zaleceniami, odkrywasz w sobie boga.
Przecież nie masz nic do stracenia.
Momentalnie zaczynacie się kłócić. Tarcie jest dążeniem do doskonałości.
Były takie zadania na fizyce, że coś się zsuwało po równi pochyłej i trzeba było na przykład obliczyć gdzie się zatrzyma. Nigdy nie doszedłeś do poziomu, w którym uwzględniało się siły oporu. Nawet nie jesteś pewny, czy one się nazywały „siły oporu”.
Twój bóg spogląda na ciebie pobłażliwie, jednocześnie zastrzegając, że jest nie tylko twoim bogiem. Bierzesz głęboki oddech. Przecież właśnie tak go sobie zawsze wyobrażałeś.
Dlatego zamiast zniknąć, spogląda jeszcze bardziej pobłażliwie.
I nie masz nic do udowodnienia.