Żywopłot przy chodniku. Część pierwsza.

Przechodząc obok krzaka, zrywasz liść i bawisz się nim w dłoni.
— I po co to zrobiłeś, przecież zaraz go wyrzucisz — słyszysz jakby.
Jasne, że wyrzucisz, przecież nie zasuszysz. Gdybyś miał zatrzymywać wszystko, co pasuje do danych chwil, miałbyś już wnuki.