Należał do siódmego pokolenia pływaków synchronicznych.

Mógł pozostawać pod wodą dłużej niż średniej wielkości foka. Zawsze pamiętał, by przed poważnym treningiem kitrać w kąpielówki batonik energetyczny, albo chociaż mus owocowy w tubce.
Tymczasem w jego kuchni, szafki już od dawna nie zamykały się „na cicho”.
— To meble po moich rodzicach, nie chcę w nich nic zmieniać — wyjaśniał nieczęstym gościom, gdy już przebrzmiał odgłos trzaśnięcia.
Martwiło go tylko, że jeśli zginie robiąc to, co kocha, będzie tak łatwo odnaleźć ciało.