Udając się do swego kuzyna na wieś,

mysz z miasta trochę zabłądziła i zawędrowała na jeden z Obszarów Ochrony Ścisłej znajdujących się w Puszczy Kampinoskiej. Nawet przeczytała plakietkę przy wejściu i w ogóle starała się nie zbaczać ze szlaku. Ale miała w kieszeni napoczętą paczkę draży serowych, i akurat poczuła się głodna. Ledwo puste opakowanie dotknęło ściółki, zza drzewa ukazał się patrol Straży Leśnej.
— Proszę, proszę, proszę! Co my tu mamy? — zaczął (zgodnie z regulaminem) sierżant Bóbr.
— Zdaje się, że to foliowe opakowanie po drażach serowych, sierżancie! — odpowiedział (równie regulaminowo) kapral Łoś.
— Wyrzucone beztrosko pośród obszaru ochrony ścisłej? — spytał z profesjonalnym niedowierzaniem sierżant.
— Obawiam się, że tak, sierżancie! — potwierdził kręcąc z rozczarowaniem porożem kapral.
Wymiana ta trwała jeszcze dobrych kilkanaście minut, podczas których okazało się, że karą za to okropne wykroczenie jest śmierć. I że jedyne, co powstrzymuje Straż Leśną przed natychmiastowym wykonaniem wyroku jest obecność na Obszarze Ochrony Ścisłej, gdzie brudną robotę pozostawia się mitycznym Siłom Natury.
— …Więc sami widzicie, obywatelu Mysz — docierał do konkluzji sierżant Bóbr. — Jeśli wyjdziemy poza obszar chroniony, będziemy musieli was zagryźć, albo stratować, co wolicie. Ale jeśli zdecydujecie się pozostać tutaj na zawsze, skończy się na zwykłym pouczeniu.
I tak mysz z miasta została myszą leśną.