Wszystko robisz na środku
i zawsze stajesz w przejściu, a karą za grzechy jest śmierć.
Z trudem (mało kto chce rzeczowo rozmawiać z kimś, kogo właśnie potrącił) udaje ci się zdobyć wiarygodne informacje, świadczące o tym, że umiera się niezależnie od tego, ile osób cię musi omijać. Że umiera się – wstrzymujesz na chwilę oddech – po prostu.
No dobra, wcale nie wstrzymałeś oddechu, a tylko wciągnąłeś brzuch, aby ułatwić przejście temu grubemu panu.