— To kulturalny człowiek, profesor.

— He?
— Porozmawiamy chwilę jedząc te urocze kanapki. Pośmiejemy się trochę, podamy sobie dłonie i już.
— W celu?
— No przecież po coś tu przyszliśmy.
— Żeby przedstawiać się nieznajomym? Na ulicy to jest zaczepianie.
— Ale pod dachem, z kanapkami i delikatną muzyką smyczkową, to jest poznawanie się.
— Jeszcze nie pozbyłem się ulicy, więc.
— Bo mówisz dziwną składnią z pełną buzią?
— Bo to moja pierwsza kanapka w miejscu w którym jestem podstępem.
— Piętnaście minut wystarczy?
— Pół godziny, i ten szampan lub dwa.
— To są naukowcy, to raczej rodzime wino musujące. Ale ok, ja się tymczasem wmieszam…
— Pozaczepiasz.
— Wmieszam, potem tu wrócę aby cię zgarnąć na właściwe poznawanie.
— Niech będzie.


— Jej, mówi się „zjeść żywcem” ale on cię naprawdę zeżarł! Tylko skoro był taki głodny, to czemu, do cholery, nie zjadł tych kanapek?
— One są przynętą.