A dla ciebie, koraliki!

Mówi, a raczej wykrzykuje i nakłada Ci na szyję sznur szklanych paciorków.
Wiesz, co jest od ciebie oczekiwane, więc również wykrzykujesz:
O, jejku, jejuniu! Nie wierzę, koraliki!
I, podskakując, zaczynasz je obracać w palcach, spoglądać przez nie pod światło (tak, to na bank szkło), ochając przy tym i achając.
Widownia też robi swoje, prawie się kolektywnie zesrywając z entuzjazmu. A potem niespodzianka – po programie pozwalają ci je zabrać do domu.
Tandetne szkło w kulkach jest o tyle fajne, że nikt nie chce go kupić, ani nawet ukraść. No i wstyd je komuś dać, toteż ileśdziesiąt lat później koraliki funkcjonują u ciebie jako pamiątka. Można też choinkę przystroić.
A skąd to masz? Pyta jakiś (cudzy) dzieciak, używając tej szczeniackiej umiejętności dostrzegania rzeczy, które nie pasują do reszty.