Byliśmy tak dawno temu,

że nie istniał piasek, bo nie miał jeszcze okazji powstać.
Plaże i piaskownice wyglądały przez to zupełnie niepraktycznie.
Wkładałeś taki, dajmy na to, gres bazaltowy do foremki, przekręcałeś foremkę i miałeś kopiec. Zawsze wychodził kopiec, niezależnie od foremki. A na plaży nawet jak usiadłeś na grubym ręczniku, to i tak kłuło w tyłek. I zdejmowanie butów było głupim pomysłem.
— Nie martw się — pocieszał cię Tata, wyciągając ci co ostrzejsze kawałki ze stóp. — Zanim te foremki się rozłożą, to powstanie już piasek.
Pomiędzy syknięcia z bólu wplotłeś westchnienie. Nawet tutaj i teraz, Tata nie mógł się powstrzymać przed eko-gadką. Pewnie miał za złe Mamie, że w ogóle spakowała ci te foremki.
Zaraz podejdzie do niej i powie coś w stylu Kochanie, rozejrzyj się, to jeszcze nie jest czas na kształty.