Większość ludzi od zawsze szukała sposobów

by móc zabijać innych ludzi tak, by nie ponieść za to konsekwencji. Albo chociaż powodować cierpienie.
Nasza cywilizacja chętnie objęła patronatem tę potrzebę, dzięki czemu możemy radośnie kupować produkty pracy niewolniczej, spalać na najprzeróżniejsze sposoby paliwa kopalne, no i udzielać się w necie. A dla mniej zaradnych jest zawsze znęcanie nad zwierzętami. Jednak mimo tych wszystkich możliwości, pozostaje pewien niedosyt, jakaś głębsza potrzeba wyrządzenia komuś bardziej bezpośredniej krzywdy.
I w końcu, prośby te zostały wysłuchane, co zaowocowało pojawieniem się wirusa na tyle łagodnego, że się go samemu spoko przechoruje, ale też na tyle śmiertelnego, że ktoś słabszy może już niezbyt.
Hosanna! Wykrzyknęli najpierw członkowie chińskiego politbiura. A niedługo potem radowali się już wszyscy, którzy w wirusie dostrzegli szansę na wielokrotne spełnienie swojej podstawowej potrzeby. Co więcej, możliwe stało się całkowicie legalne unieszkodliwienie tych, których nienawidzi się najbardziej, a więc swoich bliskich.
Dziadkowie zwlekają z pójściem do nieba? To może jednak wpadniemy w Wielkanoc. Trzeba przecież jakoś żyć. A jak się nie uda, to czy byliby tak mili i poodbierali wnuczęta ze szkoły/przedszkola? No i niech się, broń Boże, nie szczepią, przecież to jakiś eksperyment jest! A, i cios w naszą wolność.
Nareszcie, po latach półśrodków, spora część ludzkości może spełniona odetchnąć pełną, niezamaskowaną, piersią w sklepie czy też komunikacji publicznej.