Chciał napisać o łące,
ale najbliższa okazała się być tak daleko, że po pierwszym zdaniu było już wpół do czwartej. A miał przecież być dzisiaj na obiad.
Na łące nie był rozłożony nawet jeden koc. Miał tylko tyle. Złożył kartkę i wcisnął do tylnej kieszeni, obok kluczy.
Wracał z poczuciem, że nie będzie już nawet żadnego „tymczasem”. Łąka, nawet jeśli nie wypadnie podczas otwierania drzwi, zapewne nie przetrwa nocy złożona w ciasnej kieszeni. Zresztą, te spodnie miały dziś iść do prania. A podczas ładowania pralki liczy się przecież czas. Kartki, nieopatrznie wydrukowane potwierdzenia i inne duperele lądują w kącie łazienki, gdzie może nie są zapominane (przeciwnie, przypominają o sobie podczas każdego sikania), ale też nikt nie kwapi się do sortowania ich. Sprzątnie się kiedyś przed odkurzaniem.