Ćma na Pani nosie przypominała brodawkę.

A zanim się przemogłem (nie jestem fanem brodawek, pieprzyków i znamion) i spędziłem z Panią pierwszą noc, naprawdę uważałem, że ma Pani na nosie brodawkę wyglądającą prawie zupełnie jak mała ćma.
A gdy zapadł wreszcie zmrok i ćma nagle odleciała w poszukiwaniu nektaru, mogłem wyrazić swoje zdziwienie (wcześniej, rzecz jasna, zbyt krępowałem się, by w jakikolwiek sposób nawiązać do brodawki) i otrzymać wyjaśnienie (przygarnęła ją Pani jeszcze jako gąsieniczkę) i rozpocząć wreszcie nieskrępowane całowanie każdego zakamarka Pani twarzy. Co wieczór, aż do samego świtu.
Chyba tylko ćma się wtedy wysypiała.