Czasem twe sny trwają dość długo.
Może nie aż tyle co w Incepcji, ale wystarczająco długo, żeby zacząć śmierdzieć z powodu niewyjaśnionych trudności z korzystaniem we śnie z prysznica.
— To nie był sen, tylko długi weekend.
Kiedy się wreszcie obudziłeś, zwykłe poranne mycie nie miało szans tu cokolwiek zdziałać. Musiałeś wybierać – być czystym, czy być na czas w pracy.
— I tak wyglądałeś jak gówno.
Ale potem są zawsze następne dni.
Po południu żadnej kawy, nawet herbaty nie. Raz meliska, raz mięta, trzy razy meliska z miętą.
— Około dziesiątej weź to.
Bierzesz pod język, ale postanawiasz wypluć w trakcie sikania. Nie trafiasz do muszli i proszek gdzieś znika. Dobrze, że nie masz już zwierząt.
Przy piątym sikaniu dostrzegasz tabletkę w fałdach mopa. To wcale nie taki stary mop.