Gryzonie w bajkach mają imiona najczęściej związane ze swoją naturą.
Zębuś, czy jakiś Gryzuś. Jest to bardzo rasistowski zwyczaj.
Ta mysz wybrała więc, żeby się nie nazywać w ogóle. Nie chciała swoim istnieniem powielać stereotypów rasowych.
Ponieważ mało kogo obchodzi jak myszy mają na imię, jej bunt przeszedł bez większego echa.
Usiadła więc na takim dużym kamieniu, położonym dogodnie na samym środku łąki, tak by przechodzące zwierzęta mogły… Szczerze mówiąc nie doszła do uzasadnienia, gdyż nadleciał myszołów.
Myszołów nazywał się właśnie tak, Myszołów. Co więcej, akceptował to, a nawet był z tego powodu bardzo kontent. Był też kontent, że mysz, którą trzyma w szponach siedziała tak dogodnie na kamieniu, dzięki czemu nie musiał brudzić sobie skrzydeł pyłkami kwitnących właśnie traw. Nastroiło go to do swej zdobyczy całkiem pozytywnie. Przyjaźnie nawet.
— Nie martw się — szepnął gdy lecieli wyjątkowo wysoko. — Nie upuszczę cię.