Już jako nastolatek

odkrył w sobie mistyczną więź z pornografią.
Ilekroć znajdywał nową aktorkę, jego zmysły informowały go, że to niechybnie miłość. Że odtąd, po wsze czasy, po Zachód Wieczności, będzie gruszył tylko i wyłącznie do jej występów. Gorączkowo klął się, że nic, nigdy, przenigdy, nie skusi go do kliknięcia na inną! Bo oto odnalazł niewyczerpane źródło, krynicę pierwotnej fascynacji i nieprzebranej rozkoszy.
Natenczas w penis aktora uczestniczącego w scenie, przelewała się jego własna esencja. I tak, członek na ekranie stawał się jego własnym członkiem – zakrzywiającym czas i przestrzeń cudownym narzędziem pozyskiwania ekstazy. A w nim zaklęte jego wszystkie pragnienia, marzenia, cała ambicja, plany na przyszłość, wrażliwość na sztukę, poczucie jedności ze światem i ludzkością! Zaprawdę, Faust wiedział co krzyczy!
A potem, już sprzątając, gdy magia pierzchła w chusteczki, kliknięcie na x bez zapisywania historii.
Przecież trafi.