Kamyk poprosił grzecznie żebyś go ścisnął,
no to go ścisnąłeś. Okej, a teraz z całej siły, poprosił znowu. Ścisnąłeś więc tak mocno, że aż ci coś strzeliło w przedramieniu. Nie dasz rady mocniej, spytał kamyk. Powiedziałeś, że już chyba nie, może dwoma rękami, ale wątpisz.
Kamyk milczał, a ty lekko dysząc masowałeś to ścięgno przy łokciu.
No dobrze, odezwał się wreszcie. W zasadzie, to wymagam mocniejszych ściśnięć, ale wiem, że bardzo się starałeś, słyszałem jak ci strzeliło w przedramieniu. Mogę zatem być twoim kamykiem.
To był bardzo, bardzo ładny kamyk i wydawało ci się, że powinieneś się bardziej cieszyć.