Każdy z zajadami zostawał aresztowany.

Na początku, niektórzy próbowali się tłumaczyć, że to nie zajady, że po prostu przedwczoraj za szeroko otworzyli buzię i im pękły kąciki i się zaczęło babrać. Jednak szybko się okazało, że to właśnie nie o zajady chodzi, a o zbyt szerokie otwieranie buzi.
Rządzącym sen spędzały z powiek te osoby, które mogą otwierać jak tylko szeroko im się chce i kąciki za nic nie pękną. Albo ci, którym, owszem, pękają, ale nic się nie babrze i goi się, zanim zdążą zostać zatrzymani.
— Co z nimi? Jak ich poznać? — pytał Premier swojego najbardziej zaufanego człowieka – Ministra Zdrowia i Dziedzictwa Narodowego.
Ten jednak rozkładał ręce.
— Zarówno medycyna jak i nasza wspaniała Martyrologia są tutaj bezradne… — powtarzał ciągle.