Kiedy z rozmów zostaje już tylko „co u ciebie?”…

ale nie, wróć. Zostaje to złe słowo, wtedy nie ma się poczucia straty, wrażenia że było inaczej. „Co u ciebie” to jedyne co istnieje i nie można wrócić do czegoś o czym się nie wie.
I kiedy tak opowiadacie sobie o sobie, na świecie przemysłowo produkuje się mięso, ewangelizuje się źle zewangelizowanych, matki mają po trzech synów, którzy wyruszają w drogę, ktoś kogoś oszukuje w lesie, rodzeństwa odnajdują się po latach, delfiny ratują tonących, odkrywa się przełomy, książęta się puszczają, poszukuje się alkoholu lub wody, i tak dalej. Uff, czas już wracać.
Na szczęście w tym wszystkim pojawiają się z czasem dzieci, i dzięki niech będą panu najświętszemu, nie trzeba się już tak regularnie widywać. A i tematy zapewnione na te chwile których nie da się uniknąć.
To jest właśnie młodość wylatująca nad poziomy.