Myśli zaczęły się nawzajem przyciągać,

łączyć w coraz większe gdyby albo jeśli. Żadna nowa nie mogła się oprzeć i spadała w te zlepy, mimowolnie je uzasadniając.
Po kilku takich latach, każde doznanie sprowadzało się jedynie do mizernego impulsu łechtającego ogromną, glutowatą powierzchnię tworu. Świeże myśli pojawiały się już tylko u innych, grożąc bez żadnego przekonania.
Pozbawiony pożywienia umysł zaczął zapadać się w sobie, gęstnieć w zupełny brak wysłowienia mającego związek z obecnym czasem i przestrzenią.
Nie to, żeby to komuś przeszkadzało.
— Co za osobliwy człowiek!