Na granicy zawsze umierano.
Wiedziała o tym Zofia Nałkowska, wie też ogół społeczeństwa. Przecież to jedna z podstawowych funkcji granic. Niektórzy na luzie przechodzą, inni odchodzą z kwitkiem, a jeszcze innym się umrze. Standard.
W związku z tym, rządowe plany ściągnięcia na granicę tych cycatych sfinksów z Niekończącej się Opowieści, wydają się całkiem rozsądne.
Nie do końca wiadomo, czy to żywe posągi, czy może jednak maszyny, ale tym się już zajmą najlepsi naukowcy i inżynierowie ze Straży Granicznej. Jak tylko takowych się zatrudni, rzecz jasna. Sfinksy się jakoś powieli, albo rozmnoży i problem się sam rozwiąże.
Ale przecież ten chłopiec z filmu wtedy przebiegł powie malkontent, czy inny aktywista. I zacznie wrzucać zdjęcia i filmiki, jak przebiega. Jak biegnie, rzuca się, a lasery wybuchają (!) tuż za nim. Bardzo efektowne. Zapiera dech w piersiach, zwłaszcza za pierwszym razem.
No przebiegł, i co?