Nie pamiętał, kiedy ostatnio się tak spocił.

Chyba podczas wakacji do ciepłych krajów, jak musiał wyjść z hotelu, bo ktoś zadzwonił, że bomba i, o dziwo, faktycznie była bomba, i to w pokoju obok jego pokoju, w związku z czym stał się podejrzanym i spędził noc na komisariacie wraz z ludźmi, którzy chyba faktycznie bombę podłożyli i mieli komuś za złe, że zadzwonił do tego hotelu, tym samym pozbawiając bombę możliwości wybuchnięcia, bo przecież o to naprawdę chodzi w bombach, wcale nie o telefony i ewakuacje.
Następnego dnia przyjechał ktoś z konsulatu czy ambasady i mógł, w przeciwieństwie do nowo poznanych znajomych, opuścić komisariat. I wtedy właśnie, gdy opuszczał budynek, witany przez bezlitosne promienie słońca, był chyba najbardziej spocony ever.
Ale teraz też jest nieźle.