Pani na podwórku bardzo głośno wyzywała swego męża,
więc twój dziadek wyszedł w samych slipach (sierpniowa noc) na balkon. Chwilę wcześniej wszyscy staraliście się go od tego odwieść. Szybko daliście za wygraną, ograniczając się do prawie niemych złożeczeń (babcia) lub do kręcenia głową, wymiany spojrzeń i chichotów (reszta).
Obecnie skłaniasz się ku poglądowi, że dziadek nie zrobił tego aby przyglądać się awanturze i robić wam wieś wśród tych sąsiadów, którzy pozostając w mieszkaniach jedynie wyglądali spomiędzy żaluzji. On chciał tylko usłyszeć co ta pani krzyczy. To jego wadliwy zmysł (zawarty w jeszcze całkiem żywotnym ciele) pchał go w ramiona obciachu, jednocześnie uniemożliwiając mu zdanie sobie z niego sprawy.
Sam także gorzej słyszysz ludzi.