Ryż był jednocześnie rozgotowany i przypalony.
Lubiłeś myśleć, że to chyba przeczy zasadzie nieoznaczoności. Ale pal licho fizykę. Na opakowaniu ryżu wszystko było inaczej napisane. Znaczy, ortografia była inaczej. I nie był to chiński ryż z napisami po angielsku w stylu Many good tasty rice. Cooking pleasure your bowl. Happy time, add souce enjoy!
To był normalny ryż rodzimego producenta, zapakowany w foliowe torebki po sto gram, w trosce o dostarczenie konsumentowi odpowiednio dużej dawki mikroplastiku. Wszystko się zgadzało. Wszystko jak w domu. Oprócz napisów.
Gdy wreszcie ostygł, wyłuskałeś ryż z torebki. Odciąłeś brązową warstwę. Resztę pokroiłeś w kostkę, zdobiąc każdą z nich kroplą dziwnie opisanego ketchupu.
Chociaż smakowało tak samo