Się pije kefir i się je bułkę.

Marcin składał się z samych podsumowań ostatnich odcinków.
Budził się na posłaniu składającym się z dywanu i dwóch koców.
— Ja bym tak nie mogła spać — mówiła codziennie Ciocia. Miała na myśli swój kręgosłup. Było to za każdym razem równie zaskakujące, bowiem Ciocia zdawała się być zbudowana wyłącznie z tych baloników, z których w wesołych miasteczkach robi się zwierzęta. Tylko, że w ciocinych balonikach nie znajdowało się powietrze, a różany krem do rąk, który trochę jakby przesiąkał.
Marcin jadł bułki, które popijał kefirem.