Szczury pierzchały na stukot jego kul.

Kazał więc w całym zamku zainstalować głośniki, emitujące bezustannie ten odgłos.
Odtąd szczury znajdowały się w stanie permanentnego pierzchania. Jadły, kochały się, rodziły i umierały w ciągłym biegu.
Kiedy zmarł, zamek zamieniono w muzeum.
W muzeach, jak każdy wie, priorytetem jest dobro eksponatów, które zapewniane jest poprzez poruszanie się powoli i zachowywanie ciszy. Może nie takiej bezwzględnej jak w bibliotece, ale i tak całkiem niezłej.
— Musicie odejść, wszystkie. — nakazał z ciężkim sercem kustosz. Odłączył on bowiem ostatni głośnik, a szczury dalej pierzchały na lewo i prawo, jak nakazywała im już teraz jedynie tradycja.