To był wczesny, zaginiony kolab

Karola Wojtyły i Stefana Wyszyńskiego. Jeszcze sprzed Marca 68, ale już po Poznaniu 56. Dokładniej w czasie trudno go umiejscowić.
Było o Polsce, która się skaleczyła i się jej zaczęło babrać. Było o młodych chłopcach, którzy pod wodzą swych Duszpasterzy, na ochotnika szli się kąpać (tylko tak można było Polskę zagoić) w jej zaropiałych miejscach (całe dwa akapity o higienie miejsc intymnych przed i po kąpieli). I niektórzy z tych chłopców wychodzili z tej kąpieli silniejsi, a niektórzy nie wychodzili wcale. Było o młodych dziewczynkach, że stały na brzegu (tyłem do kąpielisk, bo nawet jedno spojrzenie na ropę mogło zniszczyć wrażliwy kobiecy umysł) i podawały ręczniki, skromnie odwracając wzrok od nagich ociekających ropą ciał.
I na koniec, że to skaleczenie, skaleczenie Naszej Polski, było także skaleczeniem Świata. I od Polskich młodych chłopców zależy, czy się rozprzestrzeni, czy zagoi.
Jedyna ocalała kopia opowiadania znajdowała się w rękach Karola Wojtyły, który, zanim umarł, polecił swojemu Stanisławowi Dziwiszowi, któremu ufał bezgranicznie, opublikować je pośmiertnie. Niestety dla czytelnika, anonimowy kolekcjoner zaoferował dużo większy hajs od jakiegokolwiek wydawcy.