To taki bury sześcian,

jakieś trzydzieści na trzydzieści centymetrów. Pewnie z plastiku. Więc za bardzo nie wiesz czemu, kiedy na niego patrzysz to myślisz „szynszyla”.
W środku by się nawet zmieściła szynszyla. Ale to przecież nie o to chodzi. Twój umysł nazywa szynszylą to pudełko, a nie jego ewentualną zawartość.
Odwracasz się, po czym patrzysz znowu. Nadal futrzak. Poskramiasz chęć bliższych oględzin pudełka. Nie możesz dać się w to wkręcić. Podniósł byś, zaczął obracać, szukał niedoskonałości czy spojeń, i nagle miałbyś w dłoniach szynszylę. Cudzą. Ciekawe czy drapią.
I właśnie dlatego nie podejdziesz. Nie spytasz nawet losowego przechodnia co tam widzi, bo może się okazać, że tam w ogóle nic nie ma.
Chociaż…
Idziesz do spożywczaka. Kupujesz reklamówkę, taką solidną. Ładujesz tam sześcian. W domu zastanawiasz się nad salonem, ale w końcu chowasz w szafie w przedpokoju. Nie czujesz się jakbyś posiadał zwierzę, ale trochę tak.