Tymczasem jego mama

zastanawiała się bardzo donośnie, nad warunkami jakie musiałyby być spełnione, aby mógł on, najzwyczajniej w świecie, przez nawet krótką chwilę, sobie po prostu posiedzieć.
W takich chwilach, choć był okropnie zajęty niesiedzeniem właśnie, bardzo podziwiał swoją mamę, za to że potrafi ona, nie bacząc na innych pasażerów, konstruować takie złożone retoryczne zapytania.
Stawiało ją to, w jego mniemaniu, na równi ze wszystkimi Wielkimi Filozofami, których dzieł nie przewidywał kiedykolwiek zgłębiać, skoro ma to niesamowite szczęście istnieć i rozwijać się w jej obecności.