Wszyscy myśleli, że konik polny się radował,

a on tylko znajdował pocieszenie.
— Na luzie doskoczę do pierwszej gałęzi tej gruszy! — chełpił się przed mrówkami, wijami i innym plugastwem.
I rzeczywiście, doskoczył na luzie. Nawet do drugiej.
Z gałęzi roztaczał się widok na całe pole. Konik przysiadł tak, by wiwatująca na jego cześć gawiedź nie mogła go dostrzec. Po krótkiej chwili ukazał się im ponownie w celu wykonania efektownego zeskoku.
— Mogłabym przysiąc, że naprawdę leciał! — relacjonowała dżdżownicy stonoga.