Wygląda zupełnie jak piłeczka pingpongowa.

Nie ma tylko znaku firmowego.
— Mam jej nieprawdopodobnie więcej! — zapewnia pająk odcinając końcówkę nici od kolejnej piłeczki.
Chwytasz za paletkę i testujesz w praktyce. Waga jest ok, śmiga bez zarzutu i wbrew pozorom nie klei się. A także w ogóle nie słychać, że to ping-pong.
— Da się coś zrobić z brakiem dźwięku? — pytasz bez przekonania.
— Obawiam się, że to właściwość samego materiału. — Pająk kręci szczękoczułkami.
Współlokatorce mówisz że zabiłeś, ale tak naprawdę tylko wyganiasz do sąsiadów.