Zabrałeś stąd te nogi

i teraz nie wiesz co z nimi robić. Kładziesz jedną na kolano drugiej łupiąc przy tym w blat stołu.
Wszystkim dookoła wylewa się trochę wina. Jej trochę więcej na talerz, tobie trochę mniej wprost na serwetkę.
Słychać jak wsiąka. Najpierw syczy wdzierając się paskami w fakturę materiału, potem głucho osiąga okrągłość.
Na talerzu musi to wyglądać o wiele płynniej. Jeszcze długo nie podniesiesz głowy.